Pamfil do Hermipa
Pamfil tłumaczy dlaczego dla wyłożenia swoich poglądów na religię naturalną wybiera formę dialogu. Zanim to jednak zrobi formułuje ciekawą uwagę na temat formy dialogowej:
Wykładać system za pośrednictwem rozmowy — to wydaje się rzeczą mało naturalną. I podczas gdy posługujący się dialogiem pisarz, odstąpiwszy od wykładu wprost, pragnie w ten sposób nadać utworowi swobodniejszy wygląd i uniknąć wrażenia, że rzecz toczy się między autorem i czytelnikiem, może on przecież łatwo popaść w sytuację gorszą i wywołać obraz nauczyciela i ucznia[1].
4
Hume sugeruje, że forma dialogowa nadaje się do omawiania tez, które są jednocześnie są oczywiste i doniosłe. Rozprawianie o takich tezach w formie dialogowej ma walor dydaktyczny, ale także pozwala na urozmaicenie problematyki, która jest „oczywista i doniosła”. Również problematyka niejasna i niepewna nadaje się do przedstawienia w formie dialogu. Różnica poglądów na rzeczy, o których trudno rozstrzygać jest czymś naturalnym, a rozmowa na takie tematy może być wspaniałą rozrywką:
Jeżeli zaś przedmiot jest ciekawy i zajmujący, książka wprowadza nas niejako do towarzystwa i jednoczy w ten sposób dwie największe i najczystsze przyjemności ludzkiego życia: naukę i życie towarzyskie[2].
Zagadnienie religii naturalnej wydaje się jednoczyć w sobie wszystkie cechy, a zatem jest oczywiste, doniosłe, zagmatwane i niepewne. Mamy tutaj subtelną kpinę. Oto zagadnienie istnienia Boga jest oczywiste, bo przecież uznawano jego istnienie nawet w czasach najgłębszej niewiedzy („What truth so obvious, so certain, as the being of a God, which the most ignorant ages have acknowledged…”).
5
Sprawy się komplikują, kiedy zaczniemy rozumem wnikać w atrybuty Bóstwa, jego wyroki i sprawy Opatrzności. Tutaj nie sposób ustalić coś pewnego i nie sposób w jakikolwiek sposób rozstrzygnąć zagadnień, które jednak są tak zajmujące, że nie możemy się powstrzymać od ich rozstrząsania. Jak dotąd jednak wytrząsnęliśmy tylko wątpienie, niepewność i sprzeczności.
Teraz Pamfil przedstawia uczestników dialogu: Filona, który chce myśleć i filozofować ściśle, Kleantesa – niefrasobliwego sceptyka i nieugiętego w ortodoksji Demeę.
Część pierwsza
6
Kleantes jest nauczycielem Pamfila i przyjacielem jego ojca. Demea chwaląc go, wypowiada maksymę, zgodnie z którą teologia naturalna jest najtrudniejszą z nauk i należy ją zgłębiać dopiero na końcu, po zapoznaniu się uprzednio z logią, etyką i fizyką. Przytacza na potwierdzenie sentencję z Chryzypa.
7
Tak właśnie Demea wychowuje swoje dzieci, aczkolkiwiek dba też o to, żeby od wczesnych lat zaprawiały się pobożności, a odkładając na później jedynie naukę teologii naturalnej, jako najtrudniejszej z nauk. W trakcie przerabiania innych nauk zwraca on uczniom uwagę na niepewność ludzkiej wiedzy i przygotowuje ich w ten sposób do zapoznania z zasadami teologii naturalnej:
Wdrożywszy w ten sposób umysły dzieci do należytej uległości i przyuczywszy je nie ufać własnym siłom, już bez wahania odkrywam im największe tajemnice religii i nie obawiam się, aby ze strony przemądrzałej i zuchwałej filozofii groziło im coś, co mogłoby je przywieść do odrzucenia najbardziej ugruntowanych doktryn i poglądów[3].
Teraz pada myśl, że ci, którzy nauki nie są w stanie zrozumieć, widząc zamieszanie, jakie ona wzbudzia, utwierdzają się w religii, którą już przyjęli. Dla religii największym niebezpieczeństwem jest ten, kto liznąwszy nauk, zabiera się z nieuprawnioną pewnością siebie za zagadnienia religii. I tutaj znowu ironia, albo może nawet sarkaz Hume’owski, który nazywa ciemnotę najpewniejszym środkiem ugrntowania w wierze („But Cleanthes will, I hope, agree with me that, after we have abandoned ignorance, the surest remedy, there is still one expedient left to prevent this profane liberty…”).
8
Skoro zatem nie jesteśmy ludźmi ciemnymi, to aby obronić wiarę i prawdziwą religię, musimy pogłębić wątpliwości dotyczące nauki. Na te słowa Filona zarówno Denea, jak i Kleantes uśmiechają się, a uśmiech tego drugiego był uśmiechem kogoś, kto dostrzega w słowach rozmówcy „[…] żart lub podstępną złośliwość” (…as if he perceived some raillery or artificial malice in the reasonings of Philo).
9
Kleantes wyraża wątpliwość wobec projektowanego przez Filona oparcia religii naturalnej na sceptycyzmie. Wydaje się powątpiewać w szczerość jego wątpliwości:
Czy sceptycyzm twój jest naprawdę tak niewzruszony i szczery, jak to utrzymujesz, o tym przekonamy się niebawem, kiedy towarzystwo zacznie się rozchodzić; zobaczymy wówczas, czy wyjdziesz drzwiami, czy oknem, i czy naprawdę masz jakie wątpliwości co do tego, że ciału twojemu przysługuje ciężkość lub że upadek może mu wyrządzić szkodę, jak chce tego rozpowszechnione mniemanie, wywodzące się ze zwodniczych naszych zmysłów i bardziej jeszcze zwodniczego doświadczenia[4].
W dalszym ciągu Kleantes twierdzi, że sceptycyzm możliwy tylko jako chwilowy nastrój wywołany bądź to rozmyślaniem nad sprzecznościami w rozumowaniach, ale najczęściej pod wpływem złego humoru. Systematczne powątpiewanie jest gwałtem zadawanym naturze ludzkiej i musi się rozproszyć pod wpływem napierających na nas przedmiotów zewnętrznych naszych własnych namiętności: Napierają nań przedmioty zewnętr
[1] David Hume, Dialogi o religii naturalnej, tłum. Anna Hochfeldowa, PWN, Warszawa 1962, s. 3.
[2] David Hume, Dialogi o religii naturalnej, tłum. Anna Hochfeldowa, PWN, Warszawa 1962, s. 4.
[3] David Hume, Dialogi o religii naturalnej, tłum. Anna Hochfeldowa, PWN, Warszawa 1962, s. 7. (Having thus tamed their minds to a proper submission and self-diffidence, I have no longer any scruple of opening to them the greatest mysteries of religion, nor apprehend any danger from that assuming arrogance of philosophy, which may lead them to reject the most established doctrines and opinions.)
[4] David Hume, Dialogi o religii naturalnej, tłum. Anna Hochfeldowa, PWN, Warszawa 1962, s. 9.